Muszę się z Wami podzielić (pochwalić) informacjami, które sprawiają, że od środka wypełnia mnie olbrzymia radość.
Część na pewno wie, że jestem terapeutką. Muszę się przyznać, że za nic w świecie nie chciałabym robić nic innego.
Każdego dnia widzę jak "moje" dzieci się zmieniają, wypowiadają coraz więcej słów i zdań, niektóre wykłócają się o swoje, pomimo tego, że jeszcze nie tak dawno nie potrafiły powiedzieć "pije" i "myje"...
Ich wysiłki, trudy i chęć pokazania, że naprawdę potrafią jest niesamowita...
Każdy z moich podopiecznych jest inny, a jednak wszyscy są przekochani...
Razem tworzą niezły zespół :)
Od środka robi mi się ciepło, kiedy okazuje się, że jednak mam niewielki wpływ na to, w jaki sposób mówią, jak funkcjonują... Widać to zwłaszcza po sposobie mówienia. Możemy założyć, że wszyscy przed rozpoczęciem terapii nie potrafili mówić... Teraz mam wrażenie, że używają podobnych zwrotów, podobnie intonują wyrazy i w podobny sposób mnie zaczepiają :)
Pochwalę się jeszcze jednym zdarzeniem... Zawsze chciałam poznać dziecko z mutyzmem. Dostałam taką szansę- w przedszkolu pojawiło się dziecko, które nie wydawało dźwięków jakichkolwiek, kiedy znajdowało się w placówce... W domu i do rówieśników poza szkołą się odzywał... W szkole ani słowa... Coś niesamowitego... i nagle...
Zaufał mi na tyle, że komunikuje się ze mną, pomimo tego, że w jego przedszkolu jestem tylko gościem. Co prawda robi to "na ucho", ale jest to niesamowity krok do przodu dla tego brzdąca... (kto nie wie co to jest mutyzm zapraszam do lektury- niesamowite schorzenie)
Teraz "otrzymałam" trzeciego podopiecznego... Na nowo uczę mówić... jestem w trzech fazach nauczania mowy (i nie tylko)... Mam Małą Gadułę, która się o wszystko wykłóca i gada jak najęta... Małego Udawacza, który jak się wysili mówi całe zdania, ale kombinuje jak tylko się da, by nic nie mówić a wszystko mieć :) No i najmniejszy Bąbel, który jako jedyny płacze jak wychodzę, a nie mówi "KONIEC MARIKI" i chichocze pod nosem :) (chociaż to pewnie tylko tak chwilowo, bo nie wie, jak go wymęczę)
Jeżeli wszystkie dzieci są takie kochane jak te moje, to ja chyba oszaleję i jak to mówię moim podopiecznym "będę oszalała" :)
Część na pewno wie, że jestem terapeutką. Muszę się przyznać, że za nic w świecie nie chciałabym robić nic innego.
Każdego dnia widzę jak "moje" dzieci się zmieniają, wypowiadają coraz więcej słów i zdań, niektóre wykłócają się o swoje, pomimo tego, że jeszcze nie tak dawno nie potrafiły powiedzieć "pije" i "myje"...
Ich wysiłki, trudy i chęć pokazania, że naprawdę potrafią jest niesamowita...
Każdy z moich podopiecznych jest inny, a jednak wszyscy są przekochani...
Razem tworzą niezły zespół :)
Od środka robi mi się ciepło, kiedy okazuje się, że jednak mam niewielki wpływ na to, w jaki sposób mówią, jak funkcjonują... Widać to zwłaszcza po sposobie mówienia. Możemy założyć, że wszyscy przed rozpoczęciem terapii nie potrafili mówić... Teraz mam wrażenie, że używają podobnych zwrotów, podobnie intonują wyrazy i w podobny sposób mnie zaczepiają :)
Pochwalę się jeszcze jednym zdarzeniem... Zawsze chciałam poznać dziecko z mutyzmem. Dostałam taką szansę- w przedszkolu pojawiło się dziecko, które nie wydawało dźwięków jakichkolwiek, kiedy znajdowało się w placówce... W domu i do rówieśników poza szkołą się odzywał... W szkole ani słowa... Coś niesamowitego... i nagle...
Zaufał mi na tyle, że komunikuje się ze mną, pomimo tego, że w jego przedszkolu jestem tylko gościem. Co prawda robi to "na ucho", ale jest to niesamowity krok do przodu dla tego brzdąca... (kto nie wie co to jest mutyzm zapraszam do lektury- niesamowite schorzenie)
Teraz "otrzymałam" trzeciego podopiecznego... Na nowo uczę mówić... jestem w trzech fazach nauczania mowy (i nie tylko)... Mam Małą Gadułę, która się o wszystko wykłóca i gada jak najęta... Małego Udawacza, który jak się wysili mówi całe zdania, ale kombinuje jak tylko się da, by nic nie mówić a wszystko mieć :) No i najmniejszy Bąbel, który jako jedyny płacze jak wychodzę, a nie mówi "KONIEC MARIKI" i chichocze pod nosem :) (chociaż to pewnie tylko tak chwilowo, bo nie wie, jak go wymęczę)
Jeżeli wszystkie dzieci są takie kochane jak te moje, to ja chyba oszaleję i jak to mówię moim podopiecznym "będę oszalała" :)
Wzruszyłaś mnie !!!! dziękuję gdyż tym samym przypomniałaś mi "moje dzieci" nieco większe i z innymi problemami ale te które zaufały, z którymi nawiązałam tylko nam znany język.
OdpowiedzUsuńTo prawdziwy sukces !! Dla takich chwil warto pracować.
Widać że to co robisz jest Twoja pasją .
Gratuluję !!!